Katarzyna żarliwie szuka pocieszenia. Modlitwa trwa kilka godzin. Po powrocie z kościoła głośno krzyczy do męża i córki: - Będziemy pisać ikony!
Bramy światłości
Katarzyna Stawarska - Kula
"Jak malować złotem nagłówki i inicjały...

image002Poszukaj ślimaka i zbierz jego śluz do muszli albo innego naczynia. Posłuchaj, jak masz zbierać ten śluz. Podstaw mu pod nos rozgrzany wosk, a wtedy on wypuści śluz, który zbierzesz na marmurową płytę i z niewielkim dodatkiem ałunu oraz złota wszystko dokładnie rozetrzesz. Dodaj też trochę gumy: tym możesz pisać co chcesz i będziesz zachwycony".

Nawet nie wiem, jak taki ślimak miałby wyglądać i jak mu pod nos podstawić rozgrzany wosk - Katarzyna Stawarska-Kula nie ukrywa, że Hermeneia Dionizjusza z Furny służy jej wyłącznie jako zbiór kanonów ikonografii bizantyjskiej. Przepisów na mordowanie ślimaków z tej księgi nie czerpie - współcześni malarze mają do dyspozycji cały arsenał gotowych produktów, niekiedy syntetycznych, innym razem naturalnych.

 

W pisaniu ikon od ślimaków ważniejsza jest zatem modlitwa. Zawsze była najważniejsza, i w VIII wieku, z którego pochodzą "przepisy" spisane wiele wieków później przez Dionizjusza, i w XXI wieku w Częstochowie, w mieszkaniu w wielkim bloku pamiętającym czasy PRL.

***
Rok 2000. Katarzyna Stawarska-Kula z mężem Jarosławem (mieszkają w Częstochowie - tuż pod Jasną Górą) zastanawiają się, jak zarabiać na życie. Wcześniej próbowali prowadzić sklep - nie wyszło. Pozostał niesprzedany towar i rachunki do zapłacenia. Jarosław szuka pracy na dłużej. Bez rezultatu. Katarzyna w desperacji wchodzi do kościoła na pobliskim placu Biegańskiego. Kiedyś ten kościół był jedyną w Częstochowie cerkwią.

Katarzyna żarliwie szuka pocieszenia. Modlitwa trwa kilka godzin. Po powrocie do domu głośno krzyczy do męża i córki: - Będziemy pisać ikony!

- Nie chcę się upierać, że to był jakiś boski podszept, ale właśnie po modlitwie wpadłam na pomysł malowania ikon - potwierdza. Domownicy przyjęli to jak boski wyrok, bez szemrania, z zadowoleniem. Rozpoczęło się poszukiwanie literatury i nauka.

- Pierwsze próby były nieporadne, ale nie o to chodzi w pisaniu ikon - mówi Katarzyna Stawarska. - Ikonę może namalować nawet ktoś pozbawiony zdolności plastycznych. W malowaniu najważniejsza jest mistyka i religijność.

Kilka lat później Katarzyna i Jarosław zaprezentują swoje dzieła na targach Sacro-Expo w Kielcach. Podejdzie do nich ksiądz Leoncjusz Tofiluk i powie: - Bardzo ładnie. Może chciałaby się pani uczyć w mojej szkole?

Katarzyna jest onieśmielona, ale i dumna.

Ksiądz Tofiluk - założyciel i dyrektor Studium Ikonograficznego w Bielsku Podlaskim - nie znosi kompromisów. Pierwsza zasada tego, kto tworzy ikony, brzmi: żadnych eksperymentów i indywidualnych wybryków. Najgorszymi twórcami ikon są ludzie po szkołach plastycznych. Trzeba ich odzwyczajać od złych nawyków. Złe nawyki artystów to też ekscentryczny tryb życia. Uciechy cielesne, alkohol, narkotyki. Ktoś taki nie ma prawa przystępować do pracy nad ikoną. To powinna być modlitwa, przed którą niektórzy narzucają sobie specjalne posty. Ikonę może wykonywać tylko ktoś godny tego zadania.

Katarzyna przyjmuje zasady księdza Tofiluka, choć nie narzuca sobie specjalnych postów, a na dodatek skończyła szkołę plastyczną. Jednak do Bielska Podlaskiego nie jedzie.

- Wypadły mi ważne sprawy rodzinne i, choć już byłam na liście, nie pojechałam na letni kurs pisania ikon - tłumaczy. Poza wszystkim Katarzyna jest katoliczką, a Leoncjusz Tofiluk trzyma się twardo prawosławnej tradycji.

- Ikony wszystkim kojarzą się tylko z prawosławiem - to nieporozumienie - Katarzyna tłumaczy, że pisanie ikon było powszechne dla kościoła jeszcze przed podziałem, a później Zachód skręcił w stronę artyzmu i indywidualizmu twórcy. - Prawdziwe pisanie ikon stało się po prostu malarstwem sakralnym - mówi.

***
- Łatwo powiedzieć, będziemy malować ikony - Katarzyna szybko poznała częstochowskie środowisko producentów dewocjonaliów. Częstochowa jest prawdziwym zagłębiem "świętych obrazów", choć większość z nich ma niewiele wspólnego z prawdziwymi ikonami.

- Bardzo szybko zrozumiałam, że mam przed sobą lata nauki teorii i praktyki - przypomina sobie zabawny przypadek związany z ikoną Matki Boskiej Trójrękiej.

- Zobaczyłam trzecią rękę wysuwającą się z szat, jakby niepotrzebną, nie pasującą do całości. Pomyślałam, że malarz musiał popełnić jakiś błąd, ale za chwilę znalazłam w literaturze wzór właśnie takiej ikony - dopiero gdy przeczytała historię odciętej ręki św. Jana z Damaszku, zrozumiała, że jeśli chce zajmować się pisaniem ikon, musi poświęcić temu niemal cały swój czas. Zaczęła jeździć do krakowskich jezuitów na kursy ikonografii organizowane przez ojca Zygfryda Kota. Dowiedziała się ostatecznie, że ikona "nie ludzką ręką jest malowana", że jest "bramą do świata niebieskiego", który "wypełniony jest światłością", więc trzeba zapomnieć o wszelkiej zabawie światłocieniem. Za to światło miało bić z oblicza przedstawianych świętych, co udawało się osiągnąć tylko najlepszym ikonografom.

Bo z ikoną, zwłaszcza tą klasyczną - prawosławną, jest tak, że w mrocznym wnętrzu cerkwi, oświetlona blaskiem świec i okadzona dymem, ma przybliżyć świat boski. Ikona powstaje przez modlitwę i ma służyć modlitwie, stąd często oczy są tak przedstawione, że modlącemu wydaje się, iż Chrystus patrzy na niego, choćby i zmieniał miejsce przed ołtarzem.

- Takie rzeczy technicznie osiąga się przez brak perspektywy, trójwymiarowości i światłocienia - tłumaczy Katarzyna Stawarska-Kula. - Jeżeli do tego dodamy tzw. odwróconą perspektywę, to modlący się człowiek może w chwili religijnego uniesienia odnieść wrażenie, że "wchodzi" w święty obraz i staje się uczestnikiem przedstawionych zdarzeń.

W ikonografii szczególnie ważna jest twarz - oblicze świętego. Zawsze pozbawione ziemskich emocji, uduchowione i odrealnione. - Z wąskim, wydłużonym nosem i wszystkowidzącymi oczyma - wyjaśnia.

Jedno oko ma być wielkości drugiego. Odstęp między nimi też jest długości oka. Odstęp od oka do ucha ma wynosić dwie długości oka - to patrząc z profilu. Patrząc na wprost, odstęp od oka do ucha ma wynosić jedną długość oka...

Tak każe kanon zawarty w Hermenei.

***
Rok 2004. Grubo po północy do Katarzyny Stawarskiej dzwoni ojciec Eustachy Rakoczy od jasnogórskich paulinów. Na rano trzeba przygotować ikonę - podarunek dla pielgrzymującego do papieża Władyki Mojsieja - zwierzchnika Ukraińskiej Autokefalicznej Prawosławnej Cerkwi.

Matka Boska Włodzimierska - ta będzie najlepsza - uznają Katarzyna i Jarosław. Uroczyście przekazują ikonę. Mojsiej ją przyjmuje - błogosławi, okadza...

- Dla mnie to było potwierdzenie dobrego wyboru sposobu na życie - Katarzyna po kilku latach intensywnego ikonopisania już wie, że tego zajęcia nie zamieniłaby na żadne inne.

- Nie mam nic wspólnego z prawosławnymi mnichami, ale staram się pracować tak jak oni. Kwestie religijne są dla mnie najważniejsze. Pisanie ikon to modlitwa - mówi.

Dlatego w pracowni Katarzyny i Jarosława nikt nie zamówi na szybko kilku kopii prac Rublowa.

- Kiedyś zadzwoniła do nas pani z taką prośbą. Cierpliwie wytłumaczyłam, że pisanie ikon to nie jest taśmowa produkcja - Katarzyna, trochę dla żartu, trochę na poważnie zapowiada, że na prośby o szybkie dostarczenie kilku kopii tej czy innej ikony, będzie ze spokojem odpowiadać: - Ikona jest obrazem stworzonym nie ludzką ręką. Albo: - Ikonopista użycza dłoni swoich Panu, aby on się objawił.

To powinno wystarczyć do zniechęcenia przypadkowych kupców. Chociaż i Katarzyna, i Jarosław wiedzą, że ikony z ich pracowni to źródło utrzymania rodziny. Za średniej wielkości ikonę dostaje się ponad tysiąc złotych. Bywają dzieła droższe.

***
Wszystko zaczyna się u stolarza. To on przygotowuje deskę - z poprzecznymi listwami dla wzmocnienia konstrukcji. Deska jest sklejona z kilku mniejszych kawałków lipy lub innego liściastego drewna.

Na deskę trzeba naciągnąć płótno i zagruntować. Tym zajmuje się Klaudia - nastoletnia córka Katarzyny i Jarosława. Płótno ma zapobiegać pękaniu malatury, ale ma także charakter religijny. W tradycji ikonopistów płótno pokrywające deskę jest wiązane z symboliką chusty św. Weroniki.

Teraz do pracy wkracza Jarosław. Zajmuje się złoceniem. Oczywiście wszędzie tam, gdzie złocenia są potrzebne (np. aureola). Zestaw 25 złotych płatków (takich, jakich używają konserwatorzy zabytków) to wydatek kilkudziesięciu PLN.

Katarzyna dostaje na biurko zagruntowaną i wyzłoconą deskę. Teraz następuje główny etap ikonopisania. Na stały, kanoniczny tzw. podlinnik (szkic przenoszony metodą kalki) nanosi się farbę. W tym przypadku temperę jajową - mineralne pigmenty, żółtka, niekiedy wino albo piwo - odgazowane i odstane. Tempera na piwie pozwala na pisanie długich linii.

W częstochowskiej Pracowni Ikonopisania powstały już setki ikon. Katarzyna i Jarosław wyposażają kościoły w sakralne malowidła, jeśli jest taka potrzeba. Nie są jedynymi ikonografami - w Polsce działa kilkanaście takich pracowni.

Jednak ikony są przygotowywane przede wszystkim na specjalne zamówienia. To tak jak w prawosławnej tradycji, gdzie pop prosił miejscowego ikonopistę o nowe dzieło dla cerkwi, a ten je wykonywał. Z pracowni Katarzyny i Jarosława sporo dzieł trafia za granicę - np. do Kanady. Jednak o tym, że Polska jest w tej chwili głównym dostarczycielem ikon do Europy, Katarzyna dowiedziała się całkiem niedawno - podczas wizyty w Wilnie. W galerii pod Ostrą Bramą zobaczyła trzy turystki z Polski, które kupowały wizerunki Matki Boskiej Ostrobramskiej. Ikony były dwie, dla jednej zabrakło. Te wizerunki pochodziły z pracowni Katarzyny, która milczała. Nie powiedziała zawiedzionej kobiecie, że taką samą ikonę może zamówić w Częstochowie w bloku na ul. Jasnogórskiej...

- Rzym, Watykan, Wenecja - wszędzie można kupić ikony napisane w Polsce - Katarzyna Stawarska uważa, że to długie tradycje w wytwarzaniu dewocjonaliów spowodowały, że polscy ikonografowie są tak płodni i aktywni. - Na Białorusi czy Litwie wiedza o pisaniu ikon przeczekała czas komunizmu schowana głęboko w klasztorach, ale tych wizerunków pojawia się niewiele i są bardzo drogie - tłumaczy.

***
"Weź tyle główek czosnku, ile ci potrzeba, lipcowego albo sierpniowego. Oczyść je, utłucz w moździerzu i odcedź przez czystą tkaninę do garnka. Postaw go na słońcu, by sok dobrze zgęstniał. Uważaj tylko, by do środka nie wpadły włosy ani jakieś inne robactwo".

Cytat pochodzi z rozdziału: "O kleju czosnkowym, czyli o stosowaniu soku z czosnku do malowania aureol" Hermenei Dionizjusza z Furny.

- Te przepisy są może i dobre, ale skąd ja wzięłabym lipcowy czosnek - Katarzyna Stawarska przekazy sprzed wieków wykorzystuje głównie jako bazę tzw. podlinników - kanonicznych szkiców do ikon. Znajduje je w książkach, w Internecie, jeden podlinnik nawet sama wykonała. W tradycji prawosławnej krąży ok. 1,5 tys. podlinników, na podstawie których powstają ikony. I trzeba się tego trzymać, bo czystość, powtarzalność i jednoznaczność symboli jest, jak mówi Katarzyna - kluczem do otwarcia bramy świata boskiego. Taką bramą jest ikona. Nie tylko ta z czasów Cesarstwa Bizantyjskiego, a później prawosławnej Rusi. Także ta pisana w zbudowanym w czasach PRL wielkim bloku przy ul. Jasnogórskiej w Częstochowie.

Katarzyna właśnie pisze kolejny Mandylion (twarz Chrystusa na tle krzyża). Praca zbliża się ku końcowi. Jarosław chce wraz z żoną zapisać się na kurs malowania fresków...

JACEK ŚWIDER

image001 1